wtorek, 6 maja 2014

Historia tańca.

  Z grymasem wcisnęła dopalającego się papierosa w popielniczke. Jej dłoń sięgnęła po ubrudzony wczorajszą szminką kieliszek niedopitego wina. Przyłożyła go do ust, wsłuchując się w dzwięk policyjnych samochodów gdzieś za oknem. Spojrzała poprzez biel gęstego dymu z papierosa w stronę padającego za oknem śniegu. Latarnie rozświetlały wirujące płatki śniegu ,ktore tak jak ona, miały swoje kilka sekund na scenie okiennego parapetu. Pojawiały się z nikąd oszałamiając widza swym wdziękiem, jaskrawością i blaskiem. Przykuwały uwagę tańcem, który zdawał się nie mieć końca. Podrywane powiewem wiatru unosiły się w górę, kusiły wzrok wirując, zataczając coraz większe koła. Fascynując oko widza pozostawały w zasięgu wzroku, wyróżniając się na tle pozostałych płatków śniegu, które stanowiły jedynie tło dla tego chwilowego występu stanowiąc jednocześnie nierozłączną całość tej krótkiej tragedii.
  Odwracając wzrok od okna spojrzała na wiszące na scianie baletki. Towarzyszące im zdjęcia opowiadały historię tańca. Światła jupiterów jak nocne latarnie, oświetlały biel krótkich spódniczek ,które wirowaly co jakiś czas wznosząc się ponad scenę. Roześmiane twarze, naręcza kwiatów i owacje na stojąco, które jeszcze do dziś pobrzmiewają, gdy zamyka oczy.                                                                  Rozpoczynajacy sie hałas w garderobie słyszy już od korytarza ,którym  wolno kroczy upinając kruczo-czarne długie włosy. Z przeciwleglych do siebie drzwi korytarza, jak w zwolnionym tempie, przebiegają przed nią nerwowi asystenci próbujący dopiąć wszystko na „ostatni guzik” jeszcze przed występem. Nie czuje zdenerwowania, jedynie lekkie podniecenie, które towarzyszy jej zawsze przed wyjściem na scenę. Uśmiechając się do siebie wraca myślami kiedy to pierwszy raz stanęła na scenie- widzi siedzącą na widowni,matkę i ojca próbującego zrobić zdjęcie, specjalnie kupionym  aparatem. Ona rozpościera ramiona w grand plie i zaczyna tańczyć. Z lekkością wiruje z rozpostartymi rękoma przez całą powierzchnię sceny, podmuch wiatru unosi ją jednak w górę. Aby nie stracić rownowagi wykonuje kilka piruetów w przeciwną stronę, jej uśmiech i skrzące w blasku latarni oczy zlewają się ze smugą pozostawioną przez upięte, czarne włosy. Zaskakuje precyzją w tym zdawało by się chaotycznym tańcu. Rozpościera ramiona i delikatnie opada w dół prawie dotykając stopami sceny. Jednak choreograf ma inne plany. Znów lekki podmuch porywa ją w górę i zaczyna wirować skrząc się srebrzyście.
  Taniec kończy się gdy bezwiedna ręka trzymająca kieliszek niedopitego wina uderzając o podstawę wózka na którym siedzi, wytrąca ją z wpatrzenia się w śnieg wirujący za oknem. Zamyślona nie zauważyła nawet że niewielka pozostałość wina wylała się jej na podłogę formując plamę, przywołującą w pamięci zdarzenia o ktorych starała się zapomnieć. Odstawiając na stół pusty już kieliszek, zapala kolejnego papierosa i spogląda przez gęsty papierosowy dym na nocne okno w którym blask latarni rozświetla tańczący na wietrze padający wciąż śnieg. Za chwilę pojawi się kolejna, śnieżna primabalerina, która oczaruje ją swym tańcem przez następnych kilka minut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz